11 stycznia, 2022

Jedno pytanie i zadanie sprzedane

….Stan, w którym nie ma przeciągania liny. Nie ma walki o władzę ani przepychanek kto ma rację.

Tak więc jest sporo wolnej energii, którą można spożytkować na to, na czym nam zależy najbardziej. Czyli na naukę właśnie.

I dziś o tym… pokażę Ci jak jednym pytaniem budować kontakt z klasą, wybudzając ich motywację wewnętrzną.

Efekt uboczny: efektywnie sprzedawane mało efektywne zadanie.

Przez słowo mało efektywne mam na myśli po prostu klasową ciężką robotę.

Serwujesz takie zadania w swojej klasie?

Takie mało atrakcyjne, zmuszające do zakasywania rękawów?

To pytanie, które zaraz Ci zdradzę, to efekt wprowadzenia na salony mojej klasy metod coachingowych.

Wcześniej silnie wierzyłam w efekt wow i jego siłę rażenia. Co owocowało w lekcję pełne tzw fajerwerków i innych wodotrysków.

Nadal moja kreatywna natura nie pozwala mi się ich pozbyć całkowicie, i nie to żebym mocno tego chciała….

Ale już dziś wiem, że można mniej efektowanie, ale nadal szalenie efektywnie.

No właśnie, to dziś będzie sztuka sprzedaży taki zadań.

Myślę, że nie muszę Cię przekonywać o ich słuszności.

Największy ich plus to danie poczucia naszemu uczniowi dobrze wykonanej roboty.

A tylko takie zadania przy których się upoci, umorduje, pogimnastykuje się są w stanie mu to zapewnić.

No to siup…

Jak to zrobić jednym, sprytnym pytaniem

Weźmy np. niczego-tam-nie-urywające zadanie, w którym uczniowie mają dowiedzieć się jak się pisze list (typowe zadanie maturalne). Czyli tzw. szaro-bura, teoretyczna klasowa rzeczywistość.

Rzucasz im cel, czyli co mają zrobić i od razu serwujesz pytanie:

„Jak chcecie pracować?”

W parach, w grupach, indywidualnie…

„Skąd chcecie wziąć te informacje?”

Z internetu? Wypracować odpowiedzi z przykładowych listów? Czy np mój nauczycielskie mini wykład?

Czyli totalna wolność co do tego, jak dojdę do swego celu.

„A jak każdy wybierze coś innego?”

To wyśmienicie, bo każdy uczy się inaczej.

Pomyśl, czy dla Ciebie faktycznie robi to jakąkolwiek różnicę jak różni uczniowie, robią różne rzeczy w tym samym czasie?

No właśnie.

Na początku wybierają to samo, czyli tak na prawdę wybiera lider, a nie poszczególni uczniowie. Jak zaczną wybierać różne opcje to znak dla Ciebie, że proces budowania kontaktu nabiera tempa.

Jak im pomóc to przyspieszyć? Jak im pomóc się odważyć?

Rzucasz pytanie i obserwujesz jaka jest reakcja innych na odpowiedz, która padnie.

Łatwo rozpoznasz, że np. Asi wcale nie podoba się pomysł mini wykładu więc pytasz „Asiu, a jak tobie z tym pomysłem?”.

Na początku jak trudno jest Ci wyczytać to z twarzy, z reakcji, po prostu pytaj: „A może ktoś ma ochotę na buszowanie w sieci? Albo czytanie przykładowych listów?”

smart tip: Ja przynajmniej na początku współpracy też kontraktuje się ze swoimi uczniami, że jeśli ostatnio korzystali z jakiejś opcji, dziś dają szansę jakieś innej, żeby sprawdzić wszystkie i znaleźli taką, która służy im najbardziej.

Skąd oni mają wziąć te opcje

Od tego mają Ciebie, przynajmniej na początku, bo jak się już z tematem rozhulają to pomysłów będzie multum (you will see).

Na start proponuj, pytaj, testuj.

Strategiczny tip: żeby nie marnować czasu na poszukiwanie opcji w głowie, zrób sobie plakat opcji do wyboru, taki narzędziownik.

Pracuję sam/ w parzę/ w grupie.

Robię notatkę sobie w zeszycie/ plakat całej klasie.

Szukam informacji w necie/ w książce/ pytam co, kto wie/ gadam z Panią.

Pracuję przy ławce/ na podłodze/ na korytarzu/ tam gdzie mi się zachce.

Pytanie „Jak chcecie pracować?” to wstęp do nowego języka w klasie

Do języka, który daje znacznie więcej niż najwyższych lotów fajerwerk. Bo to język, który buduje w klasie kontakt.

Kontakt między Tobą a klasą.

A czym jest owy kontakt?

Kontakt to taki stan w którym, panuje obustronny szacunek. To stan, w którym obie strony są otwarte na potrzeby drugiej strony.

To stan, w którym po prostu obie strony mają przekonanie, że drugiej stronie zależy na tej pierwszej. Tzw. totalna symbioza.

Jest to stan, w którym nie ma przeciągania liny. Nie ma walki o władzę ani przepychanek kto ma rację.

Tak więc jest sporo wolnej energii, którą można spożytkować na to, na czym nam zależy najbardziej. Czyli na naukę właśnie.

Jest to…

język wolności
język dający prawo wyboru
język szanujący drugiego człowieka
język traktujący ucznia po partnersku

I chodź może brzmieć to magicznie, żadną magią to nie jest. Zasada stara jak świat: szacunek rodzi szacunek.

Dasz mu szansę?

Odważysz się jutro zamknąć w szafie swego control freaka i zaserwujesz im pytanie „Jak chcecie pracować?”?

Nie macie nic do stracenia, a do zyskania…

Wolność.

Oni wolność wyboru, wolność działania, wolność robienia po swojemu. Co jest podstawą motywacji wewnętrznej. Jedynej motywacji, która faktycznie działa.

A Ty wolność od zmuszania, ciągnięcia z fraki, ciągłego wymyślania Bóg-wie-co.

z życzeniami odwagi w rozsmakowywaniu się klasową wolnością,

kasia.

P.S. Więcej narzędzi na wolnościowe wybudzanie motywacji wewnętrzne dostaniesz tu na Masterclass no.5. Klikaj i częstuj się.